To 27-letni mieszkaniec Gdańska wbiegł na scenę podczas "Światełka do nieba HD
To 27-letni mieszkaniec Gdańska wbiegł na scenę podczas "Światełka do nieba" i dźgnął nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Stefan W. został od razu zatrzymany przez ochronę i oddany w ręce policji. Mężczyzna na swoim koncie ma napady na banki, spędził 5 lat w więzieniu. W niedzielny wieczór Stefan W. miał na sobie czarną kurtkę oraz plakietkę z napisem „media". Mężczyzna wszedł na scenę i dźgnął ostrym narzędziem prezydenta Pawła Adamowicza. Zaraz po ataku nie uciekał, tylko krzyczał ze sceny. 27-latek mówił, że przez polityków PO siedział w więzieniu 5 lat. – Halo, halo! Nazywam się Stefan [nazwisko niezrozumiałe]. Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz – powiedział napastnik. Stefan W. pięć lat temu został skazany za cztery napady z bronią na banki. Mężczyzna przed pobytem w więzieniu często ćwiczył na siłowni. Imponowali mu sportowcy, zwłaszcza zawodnicy sportów walki i kulturyści. Był na utrzymaniu rodzeństwa. Jego znajomi pisali po ataku na forach internetowych, że "w więzieniu był izolowany i postradał zmysły". 27-latek w 2013 roku (od 8 maja do 12 czerwca) napadł z bronią na trzy gdański placówki SKOK-ów (przy ulicach: Bora Komorowskiego, Kołobrzeskiej i Dmowskiego) i na bank Crédit Agricole przy ul. Jana Pawła II na Zaspie. Za każdym razem wykorzystywał moment, gdy w środku nie było klientów. Wyciągał wtedy zza pasa spodni broń, zastraszał personel i zabierał z kasy pieniądze. W sumie zrabował ok. 15 tys. zł. Stefan W. został złapany kilka minut po ostatnim napadzie, wpadł w pobliżu banku na Zaspie. Udało się odzyskać tylko 2,5 tys. zł z ostatniego napadu. Pozostałe pieniądze napastnik wydał na wakacje, pojechał na tygodniową wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie, grał w kasynach i chodził po restauracjach. Wbrew temu, co krzyczał ze sceny po pchnięciu nożem Pawła Adamowicza, nic nie wskazuje na to, by był skazany niewinnie. Sam przyznał się do napadów na banki. W prokuraturze zeznał wtedy, "że chciał mieć pieniądze, których nie potrafił zarobić". O tym, jak wygląda napad, dowiedział się z sensacyjnych filmów i próbował kopiować ich bohaterów. Przed sądem, który skazał go za napady na banki, nie wyraził skruchy i nie przeprosił. Jeden z mężczyzn podających się za znajomego Stefana W., napisał na portalu wykop.pl: Przed napadami pamiętam go jako normalnego chłopa. Chodził na siłownie, graliśmy razem w tibie (ktoś tam z jego rodziny miał nieźle zarabiający serwer prywatny). Byłem z nim na manifestacji przeciwko ACTA, pamiętam, jak mi opowiadał, że ma zamiar zmierzyć się z dzikiem w lesie (siłować się z nim czy coś) i wrzucić to na YouTube. Taki pozytywny wariat. Absolutnie nie popieram, tego co zrobił. Życzę panu Adamowiczowi szybkiego powrotu do zdrowia. Ten sam internauta dodał: Był wielki od zawsze. Takie geny miał. Nie wiem. Ale rok temu jeszcze gadałem z kumplem, który mniej więcej wiedział, co się z nim dzieje. On miał ponoć jakieś grube loty w głowie, od począt