Pih - Śladami Krwi (prod. Baltik Beatz) / Non Serviam Tom I HD
Już w sklepach! Szukaj w EMPIKU! Zamów wersję DELUXE Non Serviam Tom I PIHSZOU.PL https://pihszou.pl/?s=non+serviam PREORDER.PL https://preorder.pl/non-serviam-tom-i Pih na FB https://www.facebook.com/pihszou Pih na Instagramie http://instagram.com/pihszou# Nowa kolekcja PIHSZOU https://pihszou.pl/ BOOKING KONCERTOWY: +48 660 347 892 / pihszou@wp.pl Album: Non Serviam Tom I Title: Śladami Krwi Artist: Pih Producer: Baltik Beatz Lyrics: Pih Fortepian: Marek Orlita Mastering: Puzzel Label: Pihszou Grafika: Dariusz Jabłoński + Insane Film ŚLADAMI KRWI Łzy w oczach… Podnieś głowę, znajdziesz to wśród gwiazd Tu na Ziemi wszystko kona, tylko syf w nieskończoność trwa… ref. Śladami krwi… Śladami krwi… Tropem agonii Kiedy jeden drink trwa już trzy dni… Echo symfonii… Zostawiony sam na pastwę nałogu przetrwałem… Jestem… Patrzę wrogom w oczy i mówię otwartym tekstem 1. Nasza matka to Medea, chwasty rosną w jej ogrodzie Ludzi losy tu jak płody, ciekną jej po brodzie Chciałaś żebym zdechł i zniknął, nie podniósł więcej powiek Potrącony przez pędzące życie, porzucony w rowie Wiedziałem, że mnie zostawisz, że dasz mi zginąć Umysł widzi wcześniej to, czego oczy jeszcze nie widzą Listopadowy odcień, zapach jesiennej zgnilizny Mój cały świat, pełen najgorszych decyzji Obudziłem się pod mostem życia, tu w chuj pomyłek W moim domu najlepsze obrazy powieszone tyłem Nie wierzyłem w jutro i to, że będzie lepsze W kokonie z waty szklanej ciężko się wzbić w powietrze Za dużo rozczarowań, porażek, bólu Nogi nie chcą iść, ciężko niosą tułów Żadnej podpowiedzi nie wyświetlił prompter… Widzę pustkę… Nie usłyszę jego szeptu, we krwi leży sufler 2. Historia mego życia mroczna jak grzech Tu zwierzę na ubojni kona, rzeźnik spuszcza krew Prosta treść, tak mamy, nic między wierszami Szatan pracował nade mną obcęgami List pisany krwią i bólem, nie farmazon na papierze W potrzask złapane żywcem, zranione ludzkie zwierzę Przywiązany do tych chwil, ale dobrych wspomnień nie mam Przywiązany w ciemnym lesie sznurem, jak pies do drzewa Stałem na skraju dołu, patrzyłem do wnętrza grobu I próbowałem iść przez życie tyłem do przodu Atrofia i rozpad, jak ciało anorektyczki Rozszarpane na drobne, na pierwiastki moje myśli Wszystko prostsze jest bez uczuć, niezwiązane ręce Żałowałem, że wyrosło mi pieprzone serce Wielu niby było blisko, w chorobie się wyniosło Jebać wszystkich tych, których to przerosło 3. Daj mi żyć normalnie, chociaż przez chwilę – mówiłem Przed dorosłe życie idziesz za mną jak cień Wylałbym na siebie jeszcze dziś benzynę Podpalił… Ale zabierasz mi z oddechem cały tlen Czy Bóg tak chciał? Nie słyszał mnie? Halo… Prawda jest gorzka… Po prostu mu się nie chciało… Czułem się na świecie zbędny, żyłem za karę Aniele stróżu mój, ty chyba też zachlałeś Nie chciałem już tu być, pokłady autoagresji Uwierz… Robiłem wszystko, by się unicestwić Jak dobrą monetę trzymałem kruche życie w rękach Po chwili gotowy zrzucić ją z 8 piętra Też nie możesz znaleźć miejsca, świat c