Armia - Festiwal Zielona Rewolucja, Zgorzelec, Amfiteatr, 20-06-1992 HD
To nie był po prostu kolejny koncert Armii, jeden z tych, których były tysiące. Ich występ był ukoronowaniem całego pięknego słonecznego dnia wypełnionego wieloma aktywnościami mającymi jeden cel – zmianę ludzkiej świadomości. Od kolorowej parady rowerowej wspartej wielkimi lalkami Kliniki Lalek i bębnami Kormoranów, poprzez wspólne malowanie graffiti, zajęcia z medytacji, projekcje filmów, spotkania z autorytetami ze świata ekologii, odbijanie szablonów, prezentację zwierzęcych ulubieńców i koncert w Amfiteatrze, wszystko nastawione było na Zieloną Rewolucję. Zmęczeni wszechobecnym w alternatywnej scenie duchem straceńczej dekadencji, nasyceni duchem protestów w Czorsztynie, anty-atomowych demonstracji, poszukiwań w nurcie głębokiej ekologii, chcieliśmy pokazać pozytywną drogę. Armia idealnie nadawała się do postawienia kropki nad i. Byłem bardzo z nimi zaprzyjaźniony właściwie chyba od ich powstania. Duża w tym również zasługa lokalnej ekipy Fort BS, z którą w Jarocinach zacieśniałem te relacje. Wielokrotnie widywaliśmy się i spędzaliśmy razem czas w Jarocinie czy na warszawskim Róbrege. Z Tomkiem Budzyńskim, gdy jeszcze mieszkał w Puławach, wymienialiśmy się długimi listami. To u mnie w Zgorzelcu, jak sam opisuje w swoich wspomnieniach „Soul Side Story”, związał się ze swoją żoną Natalią. Nie muszę dodawać, że Robert Brylewski od lat był najważniejszym kierunkowskazem w moim punkowo-reggae’owym uniwersum. Pokazanie rodzinnemu miastu takiego zespołu jak Armia, u szczytu popularności, rok po wydaniu fundamentalnego albumu „Legenda”, było moich największym marzeniem. To wielkie marzenie ziściło się właśnie tamtego dnia. Przyjechali dość wcześnie do południa. Wyjątkowo w składzie Darka Malejonka zastępował wtedy na basie Banan, co nie przeszkodziło mu również zadąć kilka razy w waltornię. Wszystko wskazuje na to, że data koncertu pokrywała się u Maleo z jakimiś działaniami Houka. Za perkusją oczywiście zasiadał wtedy Stopa - najpotężniejsza rytmiczna maszyna, jaką miała do zaoferowania Polska. Obrazki przypominają jeszcze o obecności niezawodnego Zubra „on the mix” oraz zawsze obecnych przy Armii technicznych Partyzanta i Dzikiego. Zanim jeszcze zaczęła się próba, pamiętam delikatnego powitalnego zgorzeleckiego joincika z Robim za amfiteatrem, żeby poznał miejscowe smaki. Gdy późno w nocy nadszedł właściwy moment, a Hypnotix zakończyli swą korzenną podróż, ich trójkolorowy baner przysłonił okrągły witraż Armii, podświetlony od tyłu migającymi reflektorami. Ekipa ruszyła z kopyta nie zatrzymując się właściwie ani na chwilę, wypuszczając cały ładunek swej hardcore’owej poezji. Byliśmy świadkami przelotu przez najlepszą selekcję z dwóch pierwszych albumów. Nie mam słów by opisać to, co się działo – musicie to po prostu zobaczyć. Jemiołka z Kliniki Lalek zionęła ogniem, gdy wjechał marley’owski „Exodus”. Wciąż gdzieś w pobliżu w transie miotał się Dziki, też wykorzystujący ogniowe tricki. Ja osobiście dostałem skrzydeł i dołączyłem do chórku, gdy
Похожие видео
Показать еще