Fast & Furious "Dreams" Tod HD
No.28. Tod. Dwa dni laby. Choć niekoniecznie. W tym czasie muszę zrobić licencję C3, mimo, że jeszcze są do zrobienia zawody A4, na które mam licencję. No cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak zaliczyć potrzebną licencję. Dlatego zerwałam się bardzo wcześnie rano. Do Honolulu jakby nie patrzeć kawałek drogi. A po drodze może jeszcze wpadnę do lakiernika, naklejki na Audi przydałyby się. Byłoby to uwieńczenie rywalizacji z Tess. Na pewno po przegranym pojedynku jeden na jeden, odpuści sobie. Dostałam za zwycięstwo jej Mercedesa. Niedługo cieszyła się nim. Ale czym ma się martwić, kupi sobie inne auto. To nie problem dla niej. W zasadzie, dla mnie też obecnie. No właśnie. Czy warto teraz kupować jakieś auto do C3, skoro mam do odebrania z komisu za free, Jaguara D-Type. Trochę mi zajęło odszukanie wszystkich dziesięciu wraków. Szkoda żeby się kurzył w garażu. Powinien być wystarczająco dobry do zawodów.Mogę nim obskoczyć te wyzwania. Ale. On nie ma daszku. W razie deszczu, będę moknąć jak kura. Choć mogę jakąś kurtkę narzucić na siebie. Może coś w tym stylu, upoluję w salonie z ciuszkami. Jutro jest otwarcie nowego na Oahu. Wezmę Jaguara i przejadę się do salonu. Niby to jest auto sportowe, tylko że sprzed kilkudziesięciu lat. Trochę kilometrów nabiję i poznam go, wszystko tu jest manualne. Całkowity brak komputerków. Jeszcze kilka takich aut, a zapewne będę wyglądała jak kulurystka. Hehe. A przy okazji jakieś ciuszki kupię. Ale to jutro. Dziś wpadłam do lakiernika, brata mojego mistrza z Ibizy. Całkiem miły i dowcipny. Naklejki szybko znalazły się na Audi. Jeszcze nie raz go odwiedzę. Tych naklejek będzie sporo. Od lakiernika już niedaleko do szkoły jazdy C3. Tod Bishop. Od pierwszego spotkania na Ibizie, trochę czasu minęło. Tess kazała mu pokazać co i jak, abym nie traciła czasu. No u niego była pierwsza moja licencja na zawody. Od tamtego czasu nie widzieliśmy się. Wszystko tak szybko się działo. Teraz jest okazja, aby mu podziękować. Wiedział, że mam do niego wparować. Po przywitaniu, krótka teoria i czas na jazdy. A dużo ich było tym razem. Na przemian, plac i szosa, Na palcu krótka trasa, parę łuków i slalom między beczkami. Na szosie to samo, ale w „długim" wydaniu. No i te dojazdy do miejsc startu. Niektóre kawałek od Honolulu. Także zmierzch nas zastał w czasie ostatnich jazd. Zaczęłam się martwić, że do domu zawitam niemal o północy. Tod znalazł na to radę. Całkiem mi było to na rękę. W szkole jest pokoik z łazienką. Kolacja to nie problem, w okolicy jest parę knajpek. Szykuje się całkiem interesujący wieczór. I to zapewne z atrakcjami :)