Krwawe Drwale - Ostatni
Przed telewizorami, jak zwierzyna przy pasniku Karmi lby stekiem bzdur cala rzesza nieszczesnkow Mysliwi wciaz poluja,non stop, na 3 zmiany Nie jednego juz maja, nie jeden bedzie schwytany wcielony w szeregi i zmieniony w automat Wiecznie nieobecny, juz nie maż ojciec a bankomat Bo mysliwy sie nie cyka lba nie sciaga z celownika Czuwac wtedy gdy ty spisz, bezbledna taktyka Sprzedaj zycie, kupisz sobie nowe doswiadczenia Zrodla tej zarazy, sa juz nie do namierzenia Gdzie uderzyc by wymierzyc policzek winowajcy Niektorzy juz sie poddali, swoich własnych dusz zdrajcy Pogryziony z kazdej strony, ja sie nie dam tak latwo Zwatpienie wciaz dopada, nikt nie mowil pojdzie gladko Pare cieplych rzeczy w glowie, wspomnien zebranych przez zmysly Zawsze cos pomaga przetrwac, choc juz koncza sie pomysly Nie bede kleczal,błagał, bil poklonow figurom Wole uciec w srone drzew, przygladac sie chmurom Oddychac powietrzem, ktorego brak na codzien Pochlaniac energie, drzemiaca w przyrodzie Las zabija halasy, ten wokol i ten w glowie On zawsze odpowie, na twoja potrzebe ciszy Obejmij pien, pomysl,stary pierdol ten wyscig Niech spokoj zakloca, tylko cichy szelest lisci Jedna chwila, a w zyciu tyle moze sie zmienic Sproboj poczuj zobaczysz, bedziesz potrafil docenic Ukojenie dla duszy, tu wiecej slysza uszy Ładuje baterie, by znow miedzy mury ruszyc Siac zaglade jak neron nakurwiac siekiera Trzeba bedzie sie wysadzic - chuj, niedaruje frajerom w kazdym kraju, kazdym miescie wojewodztwie i powiecie Zrobie porzadek - wiecie - Walcze o pokoj na swiecie Ref. A refrenu nie bedzie, bo juz sie wypalam bo nie mam pomyslow o czym by tu napierdalac jak nic koniec drwala, BDSM to nie zart Cygan wywrozyl z kart, ze koniec niesie czart Konczymy ta farse, to ostatni numer Nie robie bo nie umiem, czas dac sobie spokoj Jesli cie to raduje, to cieszysz sie na prozno To byl taki maly zarcik, by przestac juz za pozno 2. Wslizguje ci sie do lba,jak pasozyt, przez uszy Gdy siedze w twojej glowie, juz nic mnie nie zagluszy grzebie w mozgu by ruszyl,bys przejzal na oczy myslal indywidualnie a nie z masa sie jednoczyl Jak najebany clown, na dzieciecej imprezie sciagam usmiechy z pyskow, sam sie smiejac ile wlezie Obserwuje z nory swiat, usmiecham sie zza szyby Chce rozjebac ten mechanizm, byc jak pręt wjebany w tryby Uwalniam frustracje, pierdole twoje racje Ubijam stagnacje, czas na kolejna stacje Na bitach wariacje,scierwa eksterminacje Liryczne dewiacje, działań kontynuacje Chce by atomowe grzyby, pozmienialy krajobraz Wymazac cala kartke, i malowac nowy obraz Dodac wiecej kolorow,troche zombie i potworow pare chemicznych wzorow, wieksza wolnosc wyboru Mam zapedy malarskie, chlapie czerwona farba zawsze jest jej pod ostatkiem, kiedy ostrze wita gardlo Ja krwawy Picasso topor znam jak kowboj lasso generator katastrof ,zabijanie moja pasja Zawsze gotowy zbluzgac, to co siedzi w waszych mozgach Zapomnijcie o rózgach, ja przykurwie z calej pary nie pozbierasz sie stary, sceny ja